Już zapewne Wam wspominałam o tym, że Suzhou to Wenecja Wschodu.
Mamy więc tu dużo wody, dużo kanałów, dużo pięknych nadwodnych uliczek.
Dookoła Suzhou mamy również dużo miasteczek na wodzie.
Jednym z nich jest Mudu.
Mam dla Was jeszcze historię, która nam się tam przytrafiła... (goście o słabszych nerwach proszeni o pominięcie tej części ;) )
Otóż zamówiliśmy sobie jedzenie w malutkiej chińskiej knajpce.
Oczywiście nie do końca wiedzieliśmy co zamawiamy, ale zjedliśmy, i było naprawdę pyszne.
Po czym tuż obok naszego stolika pani, która gotowała nam obiad zrobiła coś takiego...
A następnie coś takiego...
Wiecie, mieszkanie w Azji zmienia spojrzenie na wiele rzeczy...
Ale...
Ta sama woda, po której pływają łódki i inne śmieci
Ta sama woda do mycia naczyń
Ta sama do mycia mopa
To już jednak było za wiele...
Ciarki mnie przechodzą na samo wspomnienie.
Nie rozchorowaliśmy się jednak :)
Uściski!
Ten opis mycia naczyń w rzece trochę mnie zmroził, bo wybieram się z wycieczką do Chin. Mam nadzieję, że to nie jest nagminne zjawisko. Ale zdjęcia przepiękne - mam nadzieję coś takiego zobaczyć bo będę też w Suzhou.
OdpowiedzUsuńoczywiście, że jest nagminne, w końcu to Azja :) tutaj dzieją się rzeczy nie z tej ziemi! :)
UsuńBędziesz się dobrze bawić, a jak z wycieczką, to już oni wiedzą, gdzie was prowadzić.
Kiedy wyjeżdżasz?
Emmo, bardzo ładne to miasteczko na wodzie.
OdpowiedzUsuńA mycie naczyń w rzece/kanale, hm, cóż, najważniejsze że nic Wam nie jest :)
Pewnie, po dwóch latach w Chinach, najważniejsze, że ciągle stąpam po ziemi :))
UsuńUściski!
Ja wychodzę z założenia, że skoro autuchtoni tam jedzą,
OdpowiedzUsuńto ja też mogę:)
Mieszkanie w Azji zmienia pogląy na różne rzeczy
pozdrawiam
Radek
ponoć, póki gotowane i smażone nie ma się czego obawiać :)
Usuńodpukać, ale jeszcze się żadnym 'street foodem' nie strułam, więc chyba racja, co piszesz
pozdrawiam!
Widoki piękne, podróżując człowiek dochodzi do różnych wniosków:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
to się chyba mówi 'doświadczenie życiowe' hehe :)
Usuńpozdrawiam ciepło!
tak jak mówisz, najważniejsze żeby nie było surowe....albo żeby nie miało ogona i nie szczekało. ja w Wietnamie widziałam jak w misce wody kobita umówyła naczynia ,pózniej jakieś szmaty, a na końcu to i wszystnie dzieciaki chyba wykapała...:)I jakos przeżyłam na tym pysznym jedzonku.
OdpowiedzUsuńZdjęcia magiczne - cudna azjatycka Wenecja..:)
hehe te dzieciaki w misce mnie rozbawiły :)
UsuńPozdrawiam!
przepiękne zdjęcia
OdpowiedzUsuńdziękuję!
Usuńmiasteczko piękne :), i rozumiem, jak się poczułaś ( pewnie dokładnie tak jak ja pijąc herbatę, a potem widząc, że woda przynoszona jest prosto z Nilu, gdzie kilkanaście metrów dalej leży martwa krowa...)
OdpowiedzUsuńale co nas nie zabije... :)
pozdrawiam ciepło ;)
Jej! Martwa krowa...
Usuńzresztą, co ja się dziwię, pewnie nie raz piłam wodę z podobnych źródeł ;)
Piękne zdjęcia!(ostatnie trochę mniej, ale to osobna kategoria ;) )
OdpowiedzUsuńDziękuję!
UsuńTo ostatnie... taaak bez komentarza... ;)
Piekne to miasteczko! Wlasnie tak wygladaja Chiny w mojej wyobrazni, gdy czytam jakas mniej wspolczesna powiesc. Dzieki za dobranie zdjec do moich ksiazek :))
OdpowiedzUsuńCo do pani myjacej gary: wolalabym chyba nie wiedziec :D
Polecam się na przyszłość ;)
Usuń